czwartek, 27 marca 2025

„Nadbużanka”


Po roku, zrządzeniem losu, po wieczornej m. rek. apiać wylądowałem „w Nadbużance”.

Ma się rozumieć zaczęło się od partyjniackiego ględzenia i włażenia w d. bez masła. Obyczajniej, acz mniej prawdziwie napisawszy „podziękowaniom” nie było końca. Z zegarkiem w ręku 20 minut. Za szefa robił pr. A potem najważniejsi partyjniacy: Flip i Flap. Ten mniejszy „przemówił” łamiącymi się dyszkantem i sopranem na przemian. Większy nie wiedział co mówić, więc trochę bredził od siebie, więcej powtarzał po innych. No i wreszcie przyszła kolej na „młodzież”, coś na kształt stadła z rozsądku. Nie byle jaka „młodzieży” tylko powiązana z wcześniej wymienionymi umowami i innymi uk. Znowu kadzili ile wlezie. „Aż to kadzidło skraplało się na sklepieniach i kapało na zabytkowe wyposażenie wnętrza wszystko brudząc i wydając przykry zapach”.

Jak nie wiadomo o co chodzi w tego rodzaju „oracjach”, no to pewne jak amen w pacieżu, że rozchodzi się o k. A dokładniej o pra. k. W procedzerze tym pierwsze skrzypce grają Marcin, Kinga i Dawid O. (na tą okoliczność „dyrektorzy generalni i wiceprezesi”) a „księguje” Małgorzata K. (na tą okoliczność „prezes”).

Występy dla garstki melomanów zakończyła celebrytka z akompaniamentem i uciekli ostatni zmarznięci. Jeden z rek. chwalił się od oł. jakoby chr. celebrytkę.

Tandentnie wydany „program” z mnóstwem błędów, najeżdżającymi na siebie wierszami, z mikro zdjęciami „gwiazd” i... bez programów „recitali”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz